Na największą tego roku wichurę w Goczałkowicach pracownicy GPW przygotowywali się od kilku dni, dlatego gdy nadeszła, straty spowodowane szalejącym wiatrem były nieduże.
O groźnej wichurze ostrzegały od dawna wszystkie meteorologiczne i państwowe służby dbające o bezpieczeństwo w regionie. Mobilizację ogłoszono w obiektach GPW zwłaszcza tych położonych na terenach leśnych oraz nad samą zaporą goczałkowicką. Tej nocy dyżurowali wszyscy pracownicy odpowiedzialni za funkcjonowanie zapory i utrzymanie dostaw wody pitnej we wszystkich zakładach i stacjach uzdatniania wody.
Od 2 do 4 z 10 na 11 marca przemieszczający się niż wtórny o nazwie Eberhard wiał w całym województwie śląskim z prędkością ponad 100 km na godzinę. Anemometr zainstalowany na 20 metrowym maszcie w budynku Ekocentrum w Goczałkowicach-Zdroju zarejestrował poryw wiatru o prędkości 29,04 m/s (104,54 km/h).To najwyższy pomiar w tym roku.
Dwumetrowe fale z Goczałkowickiego Jeziora zalały część terenu należącego do GPW, wiatr wyrywał z korzeniami kilka drzew. Kierownik zapory Andrzej Siudy oblicza, że na skutek wiatru poziom wody w jeziorze podniósł się o 10 cm.
Zerwaną sieć energetyczną natychmiast zastąpiły agregaty prądotwórcze. Podobnie było w gospodarstwie Rybackim w Łące. W Zakładzie Uzdatnia Wody w Goczałkowicach mobilizacja załogi spowodowała, że przerwa w dostawie energii elektrycznej w praktyce była nieodczuwalna dla odbiorców wody. Podobnie w innych obiektach Spółki. Zniszczenia w drzewostanach likwidowane będą jeszcze przez kilka dni ale już teraz można powiedzieć, że tym razem wodociągowcy wygrali z wiatrem.
Zdjęcia Agata Rygulska, Łukasz Pszczeliński